Jak to się zaczęło?
Z okazji rocznicy wyjazdu do Norwegii, postanowiłam pokonać swojego wewnętrznego krytyka i opublikować pierwszy podróżniczy wpis na tym blogu. Jakże bym mogła zacząć od innego kraju, niż tego, który skradł moje serce?
Podróżowanie po Norwegii samochodem z namiotem na dachu, to pomysł, który od dawna siedział mi w głowie. Przyszedł ten moment, kiedy rzuciłam do swojej przyjaciółki “Żono, zabieram Cię na tripa po Norwegii!”. Potem było tylko ustalenie konkretnej daty wyjazdu, trasy jako takiej i głównego celu podróży. Dzień przed wyjazdem zrobiłyśmy słoiki z jedzeniem i głodne wrażeń ruszyłyśmy promem do Szwecji.
Oswoić strach
Co to był za stres! Nigdy wcześniej nie byłam jedynym kierowcą na tak długiej trasie, a już na pewno nie takim, który pływa promami. Gdzieś z głębi wybrzmiewało przekonanie, że nie dam rady i nie podołam. Podołałam i to całkiem nieźle! Strach był wielki, dopóki nie stanęłam z nim oko w oko, z czasem usiadł mi na ramieniu i pilnował abym nie straciła czujności, a w tym samym czasie Norwegia rozpieszczała nas widokami.
Nie miałyśmy zaplanowanej konkretnej trasy, a jedynie kilka pierwszych miejsc noclegowych, co by zadowolić poczucie bezpieczeństwa, miejsce docelowe- Runde i dwie atrakcje, żeby nie było, że podróżujemy bez planu. Teraz już wiem, że jak plany, to tylko ramowe, bo każda podróż pisze swój własny scenariusz. I to w podróżach najbardziej lubię, to że trzeba odpuścić i poddać się temu, co niezależne od nas.
Zachwycająca Norwegia
Pierwszy przystanek w Norwegii zrobiłyśmy sobie w okolicy Grimsøy, skąd kolejnego dnia ruszyłyśmy dalej, ku Trollfossen. Znalazłyśmy miejsce noclegowe z miliardem gwiazd i widokiem na jezioro Buvatnet oraz wspomniany wcześniej wodospad. Jednogłośnie stwierdziłyśmy, że właściwie, to mogłybyśmy tam zostać na cały czas wyjazd i nigdzie się nie ruszać. Szkoda jednak było tego trekkingu na wodospad, więc ruszyłyśmy. Ze względu na obfite opady deszczu, które w tamtym czasie były przyczyną powodzi w południowej Norwegii, dane nam było zobaczyć Trollfossen w pełni jego mocy. Coś niesamowitego!
Po kąpieli w lodowatym jeziorze ruszyłyśmy przed siebie, żeby zupełnie nieświadomie znaleźć się w Jotunheimen, Domu Gigantów. Ogromne przestrzenie, wysokie góry poprzecinane wodospadami i oddzielone jeziorami. Miejsce, w którym człowiek może poczuć się malutki w porównaniu z siłami natury, jednocześnie czując głęboką więź z Matką Ziemią. I może też zobaczyć renifery, dziko żyjące renifery!
Podczas wyjazdu zdecydowałyśmy się na dwie bardziej turystyczne atrakcje. Jedną z nich był była Raksetra, a drugą Preikestolen. Rakssetra to malutka osada zagubiona wśród gór, gdzie czas wydawał się zatrzymać. Pomiędzy drewnianymi domkami z dachami porośniętymi trawą wypasały się owce. Trasa do niej nie jest zbyt wymagająca, o ile macie dobrą kondycję, my potrzebowałyśmy kilku przystanków na głębszy oddech. Preikestolen to jedno z najbardziej znanych miejsc w Norwegii, tłumy turystów pokonywało z nami szlak w pocie czoła, aby na koniec podziwiać zapierający dech w piersi widok na Lysefjorden. Nie pałam miłością do górskich wspinaczek, ale każda taka wyprawa w zamian za włożony wysiłek oferuje poczucie spełnienia. Czy nie o to też w życiu chodzi?
A Runde? Zachwyciło i złamało serce jednocześnie. Maskonury odleciały na dwa tygodnie przed naszym przyjazdem. Nie powiem, że nie było nam przykro i nie byłyśmy rozczarowane, bo byłyśmy. Jednak wyspa miała tyle do zaoferowania, że zdecydowałyśmy się cieszyć jej urokami. Przepiękne zachody słońca, urokliwe szlaki, tysiące głuptaków i śniadania na sąsiedniej wyspie Remøya, która dla nas stała się owczą wyspą. One tam mają życie!
W drodze powrotnej odwiedziłyśmy wspomniane wcześniej Preikestolen, deszczowe Bergen, Verdens Ende i wiele innych wspaniałych miejsc, które zostawię na później. Potem już prosto do Karlskrony i prom powrotny do Gdyni. Już bez stresu, że sobie nie poradzę.
Ogromna wdzięczność
Dziękuję Marcie. Byłaś wspaniałą towarzyszką podróży. Nie pierwszy i mam nadzieję, nie ostatni raz.
Dziękuję Marcinowi. Wszak nie każdy mężczyzna powierzyłby swój samochód na dwa tygodnie!
Dziękuję Paulinie (Vryga). Zasiałaś we mnie ziarenko miłości do Norwegii.
Dziękuję Norwegii. Za doświadczenia otwierające serce i rozgrzewające duszę. Wrócę!